Rozsiadłem się na fotelu,wyciągając nogi przed siebie.Paląc cygaro myślałem o tym co zrobić z tym śmieciem Gabe'em,ale oczywiście ktoś jak zwykle musiał mi przerwać.Do ciemnego pokoju wszedł dobrze znany mi chłopak z rękami całymi w różnorakich tatuażach.Zamknął za sobą drzwi z taką siła i rozpędem,że omal nie wyleciały z futryn.
-McLewis nie jesteś w bunkrze,kiedyś te pieprzone drzwi wylecą!-wydarłem sie na całe pomieszczenie
-Szefie Gabe Sweald był dzisiaj widziany w twoim kasynie,dziwie sie,że ma w ogóle czelność jeszcze tam przychodzić-wtrącił chłopak,kompletnie ignorując moja wypowiedź
-Spokojnie Connor,mamy czas.Trzeba mu zafundować niezłe atrakcje,żeby dobrze nas zapamiętał-tłumaczyłem
-Wolałbym nieźle skopać mu tą jego przemądrzałą dupę!
Westchnąłem głośno,wstałem z fotela,podszedłem do barku i wyjąłem batonika rzucając nim w chłopaka.
-Co to ma być?-obracał w dłoni batona-Snickers?!
-Tak!Zjedz go,bo cholernie gwiazdorzysz McLewis!-on nie gardząc,otworzył batonika i uporał się z nim szybko,a ja postanowiłem kontynuować nasza rozmowę
-Sweald nie jest idiotą,ma broń i potrafi się obronić.Widziałeś co ostatni zrobił nam z Brad'em?
-Taaa można było przecedzić przez niego makaron.
-Nar razie po prostu przyglądaj się mu a na pewno znajdziemy sposób na nauczkę doskonałą.Już za wiele Sweald'ów zaszło mi za skórę i ten będzie ostatni.
Lucy POV
Wysiadłam z samochodu zabierając wypakowaną książkami torbę.Dziś czeka mnie 9 godzinne piekło.Zamknęłam drzwi auta i ruszyłam w stronę szkolnych drzwi.Na korytarzu przywitałam się z kumplami z klasy.Musiałam jeszcze iść do swojej szafki odłożyć torbę.
Wzięłam podręcznik do angielskiego z zamiarem ruszenia na lekcję ale coś,a raczej ktoś przykuł moja uwagę...Gabe.Chyba mam zwidy co on do cholery robi w naszej szkole?Zmrużyłam oczy przypatrując sie mu dokładnie,może to nie on,może tylko wzrok płata mi figle?Ale długo nie musiałam czekać na odpowiedź ponieważ chłopak jakby wyczuł,że gapię się na niego i odwrócił wzrok wprost na mnie.Od razu się uśmiechnął i pomachał ręką w moją stronę jak gdyby nigdy nic.W jednej sekundzie wróciło mi myślenie.Szybko odwróciłam się na pięcie w przeciwna stronę,udając,że go nie zauważyłam,ale on już jest obok mnie.
-Cześć Smerfetko!-przywitał się radośnie,wyglądało na to,że ma dziś dobry humor
-Nawet nie mam zamiaru pytać dlaczego tu jesteś,nie obchodzi mnie to i nie chcę mieć z tobą nic wspólnego po tym jak ostatni uprzejmie chciałeś mi pomóc.
-Jak to co tu robię?Chodzę do szkoły.co prawda ze względu na wiek już nie muszę ale prawnie nadal siedzę w ostatniej klasie,więc postanowiłem,że wpadnę-powiedział zwyczajnie
-Że wpadniesz?..pff-rzuciłam skręcając w lewy korytarz do klasy,w której mam teraz zajęcia.
-Lucy nie ignoruj mnie !-krzyknął.Chwycił mnie za ramię i przyparł do ściany tak,że nie miałam jak się wyrwać.
-Lucy...Lucy...jesteś bardzo niegrzeczną i niekulturalną dziewczynką-mówił już nieco ciszej
-Jak TY niby możesz mnie pouczać-krzyknęłam skołowana
-Nie drzyj się na mnie,nie jesteś moją matką!-warknął ściskając moje ramię jeszcze bardziej,au! to bolało.
-Nie rozumiem po co za mną chodzisz skoro widocznie oboje za sobą nie przepadamy?'-spytałam
-W jednej chwili jesteś miły i zachowujesz jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi a minute później jesteś wredny i krzyczysz na mnie o byle co.-wygarnęłam mu prosto w twarz
-Jesteś gorszy niż kobieta w ciąży!-krzyczałam,na szczęście nikogo na korytarzu nie było,a może niestety?nie czułam się bezpieczna gdy w pobliżu zjawiał się Gabe.
-Puść mnie,chce iść na lekcję-prosiłam ledwie słyszalnym głosem,wole nie drażnić go bardziej bo zaraz połamie mi ręce
O dziwo od razu mnie puścił.Nic już nie powiedział.Posłał mi groźne spojrzenie i odszedł po drodze mrucząc coś o kobiecie w ciąży.
Gabe

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz