Lucy POV
-Gabe,Gabe!-krzyczałam
-Gabe zwolnij zaraz spowodujesz wypadek!-ale chłopak chyba udawał,że mnie nie słyszy
-Jej no zobacz...jednak pamiętasz jak mam na imię?Przedtem nie przychodziło ci z łatwością-miał czelność jeszcze sobie z wszystkiego żartować
-Zwolnij cholera!Słyszysz?!-zaczęłam bić go po plecach i kopać nogami byle by tylko zwolnił.
Z łatwością mijaliśmy kolejne auta przed nami i teraz przejeżdżaliśmy przez las,skąd było jużcałkiem blisko do mojego domu.
-Zatrzymaj się wysiadam!-krzyczałam wściekła
O dziwo chłopak mnie posłuchał i zwalniając powoli zjechał na pobocze.Natychmiast zeskoczyłam z motoru i zaczęłam okładać chłopaka pięściami.
-Smerfetko zdecydowanie potrzebujesz psychologa-mówił spokojnie w ogóle nie wzruszony moim atakiem na jego osobę
-Obiecałeś,że nie będziesz wariował i co?!Jeszcze śmiesz nazywać mnie wariatką?-odpuściłam już sobie to rzucanie się na niego z pięściami,skoro i tak nic sobie z tego nie robi
-Po pierwsze nic nie obiecywałem,a po drugie nie nazwałem cie wariatką Lucy....może tak pomyślałem ale nie powiedziałem-uśmiechał się
-Nic o mnie nie wiesz,boję się jeździć szybko i nic ci do tego i jeśli proszę żebyśmy jechali wolno to miałeś jechać wolno!-odwracam się od niego i stanowczym krokiem zmierzam w kierunku mojego domu oczywiście cały czas towarzyszy mi deszcz
Gabe ignorując moje ckliwe wyjaśnienia jedzie powoli tuz obok mnie.
-Przepraszam-powiedział cicho,tak że ledwie to usłyszałam
Przyspieszyłam tępo zupełnie nie zwracając uwagi na jego słowa.Jeśli myśli,że tak łatwo mu odpuszczę to się grubo myli.
-Lucy,nie denerwuj mnie na litość boską tylko wsiadaj na ten głupi motor-był wyraźnie wkurzony
Nie miałam mu już nic do powiedzenia,chciałam żeby zostawił mnie w spokoju i żeby mu to uświadomić wystawiłam w jego stronę środkowy palec.
Zaśmiał się-Smerfetko to było strasznie dziecinne
-Na co jeszcze do jasnej cholery czekasz?! Odjeżdżaj nie widzisz,że nie potrzebuje pomocy bezmózgich pajaców?A juć na pewno nigdy więcej nie wsiądę z tobą na ten motor.
Nagle mnie olśniło.Herriet mieszka bliżej niż ja.Jeszcze bardziej przyśpieszyłam i skręciłam w pierwszą boczna drogę za lasem
Ej Lucy a ty dokąd? -krzyczał za mną
-Co cię to obchodzi,spadaj!-odpowiedziałam mu głośno,żeby dobrze mnie usłyszał
Harriet POV
Siedziałam zakatarzona na kanapie pod cieplutkim kocem popijając gorącą herbatę z cytryną.Oglądałam teledyski na Esce jak zawsze gdy jestem chora.Teraz leci Rihanna ,,Only Girl".Uwielbiam wsłuchiwać się w jej barwę głosu,moim zdaniem jest świetną wokalistką.
Sielankę przerwało mi natarczywe dzwonienie do drzwi.Powoli wygramoliłam się spod koca,ubrałam kapcie i poszłam otworzyć drzwi.
Przed nimi stała Lucy....chyba to była ona.Wyglądał bardziej jak zmoknięta kupa nieszczęścia.Jej ubrania całkiem skleiły się z jej ciałem z włosów ściekała woda a twarz miała całą w rozmazanym makijażu.
-Dziewczyno,co ci się stało?-zaczęłam dopytywać przejęta jej stanem
-Sorry,że tak bez zapowiedzi zombie atakuje twój dom,ale musisz mnie wpuścić-zdjęłam z siebie przemoczona kurtkę i rzuciłam na podłogę
-Jestem chora,ale jeśli ci to nie przeszkadza,to jasne,zapraszam i tak już się wepchnęłaś
Lucy POV
-No i żeby się odczepił musiałam przyjść do ciebie i odczekać aż w końcu odjedzie-musiałam opowiedzieć Harriet całą tą historię związaną z Gebem od momentu,kiedy weszłyśmy do kasyna,aż po chwile obecną
-Czyli ten koleś nooo..Gabe?Cały czas za tobą łazi i nie chce się odczepić?A jest chociaż przystojny?-dopytywała
-Co?!Harriet ja ci tu mówię,że nie potrafię od niego uciec a tym pytasz czy jest przystojny?!
-No co?Może nie jest aż taki zły?
-Może być nawet Zac'em Efronem,co nie zmienia faktu,że przez kogoś takiego jak on można mieć tylko same problemy,a ja mam ich jak widać w nadmiarze
-Co?!Wygląda jak Zac Efron!Musisz mnie z nim poznać!-piszczała skacząc po kanapie
-Podobno jesteś chora?!I jedynie to usprawiedliwia twoje głupie myślenie,ok to ja już się będę zbierać-wstałam z kanapy zmierzając w stronę wyjścia
Łooocho dawno już nie było rozdziału ale w końcu JEST!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz