sobota, 4 października 2014

Rozdział 6

Lucy POV

Następnego poranka mój życiowy pech postanowił znów się uaktywnić.Zaspałam do szkoły a mój samochód jak na złość nie chciał odpalić.Nie pozostało mi nic innego jak biegnąć do szkoły pieszo.
Na korytarz wpadłam cała mokra.Moje czerwone conversy nadawały się już tylko do wyrzucenia.Wyglądałam jak zmokła kura.Szybko pobiegłam w stronę szkolnej toalety.Na szczęście pierwsza lekcja już się zaczęła i nikt na korytarzu mnie nie zobaczył.Ogarnęłam szybko moją twarz i włosy zombie.Nie chciałam pojawiać się w środku lekcji,więc postanowiłam,że pójdę dopiero na następną.Miałam jeszcze trochę czasu,żeby poprawić swój makijaż.
Przez resztę lekcji cały czas spoglądałam za okno,gdzie pogoda była nieugięta wobec mnie.Zdawało się,że mocniej już padać nie mogło.Do tego musiałam jeszcze zostać na dodatkowych zajęciach z dziennikarstwa,do których zmusiła mnie nauczycielka angielskiego.Po tym jak raz napisałam referat o środowisku stwierdziła,że taki talent nie może się zmarnować.Na zajęcia uczęszczałam tylko ja i Leo.I chodzi tutaj tylko dla tego,że jego matka jest nauczycielką,która to prowadzi i nie dała mu zbytnio wyjścia.Do tego moje kontakty z Leo są,dość dziwne.Kiedyś się we mnie podkochiwał a ja nieświadomie dałam mu kosza.Od tego czasu ostrożnie dobieramy tematy rozmów.
Po zajęciach okrutny los kazał mi znów wracać do domu na piechotę w deszczu.Harriet nie pojawiła się dziś w szkole,więc nie miałam z kim wrócić.
Miałam już dosyć mojego życia.Szłam w wolnym tempie nigdzie się nie śpiesząc.Jakoś nagle przestało mi już zależeć na tym jak wyglądam.Bardziej mokra być już nie mogłam.Co jakis czas rozpędzone auta oblewały mnie fala brudnej wody.
-Co ja takiego zrobiłam-zaczęłam krzyczeć do samej siebie.Kolejną ciężarówka znów mnie ochlapała.
-Cholera jasna!No nie!-miałam dosyć.Dlaczego to ja zawsze dostawałam po tyłku za nic
Usiadłam na chodniku i skuliłam się w kłębek.Musiałam się uspokoić inaczej zaraz rzucę się pod któreś z aut.Nagle do moich uszu dobiegł warkot motocykla,który nie przejechał dalej,tylko zatrzymał się tuż przed moimi nogami.
Podniosłam głowę i zobaczyłam przede mną Gabe'a
-Szczęście dziś ci sprzyja smerfetko,rycerz na...czarnym koni przyjechał cie ocalić!-zaśmiał się głupawo,co w jego wypadku było normą
-Szczęście?Jakie szczęście?!Krowy są bardziej szczęśliwsze ode mnie a i tak kończą jako hamburgery
-Nie rozumiem cię ...
-Ale wiesz co?Coś z rycerza to ty faktycznie masz!-uśmiechnęłam się sztucznie
-No jasne!Szlachetność,honor..uczciwość to może nie do końca-zaczął wymieniać po kolei
-Nie,masz zakuty łeb !-roześmiałam się
-Och,zraniłaś moje biedne uczucia..-powiedział płaczliwym głosem chwytając się w miejscu serca
-Ale ponieważ mam dziś dobry dzień...to nie odjadę obrażony zostawiając cie tutaj.Wsiadaj!
-Mam jechać z tobą na motorze?!-pytałam z niedowierzaniem
-Nie zrobię tego.Boję się-przyznałam szczerze
-Ja  nie gryzę ale,ale głodne wilki które mieszkają w tym lasku ?O nich nie mam tego samego zdania
-Jedziesz powoli i żadnych popisów-krzyknęłam wsiadając niezgrabnie na motor nie wiedząc do końca co mam zrobić z rękoma
-Radził bym ci się czegoś chwycić-burknął
Noo..no ale czego?
Nie czekając na moja reakcję chwycił szybko od tyłu moje ręce i oplótł je sobie wokół tłowia.Odpalił silnik i odjechaliśmy.
Nie zaprzeczę,że czułam się niezręcznie w tej sytuacji,ale jemu najwidoczniej w ogóle to nie przeszkadzało.Z drugiej strony mówiąc szczerze mogłam tak jechać na koniec świata.Mimo,że byłam cała mokra to było mi tak ciepło i miękko wtulając się w chłopaka.
-Yyy...Lucy?Lucy?!-wyrwał mnie z osłupienia
-Zaraz mnie udusisz,możesz mnie tak nie ściskać?
-Przepraszam,ja nie..nie chciałam to to tylko tak przypadkowo-zaczęłam gorączkowo się tłumaczyć
-Spokojnie nie wariuj tak-uspokoił mnie
Gabe znacznie przyśpieszył,nabierając niebezpiecznej prędkości,której tak się bałam




        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz