piątek, 24 października 2014

Rozdział 9

Franco POV

Rozsiadłem się na fotelu,wyciągając nogi przed siebie.Paląc cygaro myślałem o tym co zrobić z tym śmieciem Gabe'em,ale oczywiście ktoś jak zwykle musiał mi przerwać.Do ciemnego pokoju wszedł dobrze znany mi chłopak z rękami całymi w różnorakich tatuażach.Zamknął za sobą drzwi z taką siła i rozpędem,że omal nie wyleciały z futryn.
-McLewis nie jesteś w bunkrze,kiedyś te pieprzone drzwi wylecą!-wydarłem sie na całe pomieszczenie
-Szefie Gabe Sweald był dzisiaj widziany w twoim kasynie,dziwie sie,że ma w ogóle czelność jeszcze tam przychodzić-wtrącił chłopak,kompletnie ignorując moja wypowiedź
-Spokojnie Connor,mamy czas.Trzeba mu zafundować niezłe atrakcje,żeby dobrze nas zapamiętał-tłumaczyłem
-Wolałbym nieźle skopać mu tą jego przemądrzałą dupę!
Westchnąłem głośno,wstałem z fotela,podszedłem do barku i wyjąłem batonika rzucając nim w chłopaka.
-Co to ma być?-obracał w dłoni batona-Snickers?!
-Tak!Zjedz go,bo cholernie gwiazdorzysz McLewis!-on nie gardząc,otworzył batonika i uporał się z nim szybko,a ja postanowiłem kontynuować nasza rozmowę
-Sweald nie jest idiotą,ma broń i potrafi się obronić.Widziałeś co ostatni zrobił nam z Brad'em?
-Taaa można było przecedzić przez niego makaron.
-Nar razie po prostu przyglądaj się mu a na pewno znajdziemy sposób na nauczkę doskonałą.Już za wiele Sweald'ów zaszło mi za skórę i ten będzie ostatni.
Lucy POV

Wysiadłam z samochodu zabierając wypakowaną książkami torbę.Dziś czeka mnie 9 godzinne piekło.Zamknęłam drzwi auta i ruszyłam w stronę szkolnych drzwi.Na korytarzu przywitałam się z kumplami z klasy.Musiałam jeszcze iść do swojej szafki odłożyć torbę.
Wzięłam podręcznik do angielskiego z zamiarem ruszenia na lekcję ale coś,a raczej ktoś przykuł moja uwagę...Gabe.Chyba mam zwidy co on do cholery robi w naszej szkole?Zmrużyłam oczy przypatrując sie mu dokładnie,może to nie on,może tylko wzrok płata mi figle?Ale długo nie musiałam czekać na odpowiedź ponieważ chłopak jakby wyczuł,że gapię się na niego i odwrócił wzrok wprost na mnie.Od razu się uśmiechnął i pomachał ręką w moją stronę jak gdyby nigdy nic.W jednej sekundzie wróciło mi myślenie.Szybko odwróciłam się na pięcie w przeciwna stronę,udając,że go nie zauważyłam,ale on już jest obok mnie.
-Cześć Smerfetko!-przywitał się radośnie,wyglądało na to,że ma dziś dobry humor
-Nawet nie mam zamiaru pytać dlaczego tu jesteś,nie obchodzi mnie to i nie chcę mieć z tobą nic wspólnego po tym jak ostatni uprzejmie chciałeś mi pomóc.
-Jak to co tu robię?Chodzę do szkoły.co prawda ze względu na wiek już nie muszę ale prawnie nadal siedzę w ostatniej klasie,więc postanowiłem,że wpadnę-powiedział zwyczajnie
-Że wpadniesz?..pff-rzuciłam skręcając w lewy korytarz do klasy,w której mam teraz zajęcia.
-Lucy nie ignoruj mnie !-krzyknął.Chwycił mnie za ramię i przyparł do ściany tak,że nie miałam jak się wyrwać.
-Lucy...Lucy...jesteś bardzo niegrzeczną i niekulturalną dziewczynką-mówił już nieco ciszej
-Jak TY niby możesz mnie pouczać-krzyknęłam skołowana
-Nie drzyj się na mnie,nie jesteś moją matką!-warknął ściskając moje ramię jeszcze bardziej,au! to bolało.
-Nie rozumiem po co za mną chodzisz skoro widocznie oboje za sobą nie przepadamy?'-spytałam
-W jednej chwili jesteś miły i zachowujesz jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi a minute później jesteś wredny i krzyczysz na mnie o byle co.-wygarnęłam mu prosto w twarz
-Jesteś gorszy niż kobieta w ciąży!-krzyczałam,na szczęście nikogo na korytarzu nie było,a może niestety?nie czułam się bezpieczna gdy w pobliżu zjawiał się Gabe.
-Puść mnie,chce iść na lekcję-prosiłam ledwie słyszalnym głosem,wole nie drażnić go bardziej bo zaraz połamie mi ręce
O dziwo od razu mnie puścił.Nic już nie powiedział.Posłał mi groźne spojrzenie i odszedł po drodze mrucząc coś o kobiecie w ciąży.


                                   Gabe




wtorek, 21 października 2014

Rozdział 8

Lucy POV

Wróciłam przemoczona do domu.Na szczęście już nigdzie po drodze nie spotkałam tego idioty Gabe'a.Wrzuciłam mokre i brudne z błota ubrania do pralki i poszłam przebrać się w suche ciuchy.W łazience starannie zmyłam rozmazany na całej twarzy makijaż i dokładnie wysuszyłam włosy suszarką.Kiedy weszłam do swojego pokoju na biurku zobaczyłam kubek z gorącą herbatą.
Uśmiechnęłam się do siebie.Pewnie dziadek Oswald zobaczył w jakim stanie wróciłam i postanowił pocieszyć mnie i wzmocnić swoją ulubioną herbatą owocową.Wcześniej,kiedy moi rodzice żyli nie utrzymywaliśmy zbytniego kontaktu z moim dziadkiem.Teraz gdy został mi tylko on,oboje staramy się nadrobić stracony czas i jakoś lepiej się poznać.
Nauka i prace domowe zajęły mi resztę deszczowego popołudnia.Wieczorem zadzwoniłam jeszcze do Harriet,żeby zapytać jak się czuje,ale ona paplała tylko jak bardzo chce poznać Gabe'a.Co z tą dziewczyną jest nie tak?!
Przed snem schodzę na dół do salonu powiedzieć dziadkowi dobranoc.Chciałam już wracać do łóżka ale on mnie zatrzymał.
-Lucy kiedy byłaś w szkole zadzwoniłem do mechanika bo widziałem,że rano miałaś problemy z samochodem-powiedział
-Taak ale nie martw się o to i tak na razie nie mam pieniędzy na naprawę usterek-westchnęłam
-Już wszystko załatwiłem Lucindo-wtrącił dziadek
-Ale jak to?!Przecież sam nie masz zbyt dużej emerytury-stwierdziłam.Ledwo wiążemy koniec z końcem żeby zapłacić wszystkie rachunki za dom.
-Przecież musisz jakoś dotrzeć do szkoły prawda?-uśmiechnął się Oswald
Dziękuję ,dziękuję tak bardzo!-krzyczałam z radości ściskając dziadka
-Dla ciebie wszystko-powiedział i odwzajemnił mój uścisk jeszcze mocniej
-Ale proszę nie nazywaj mnie Lucinda dobrze,wole Lucy w skrócie-dodałam
-Dlaczego?Przecież to takie piękne imię
-Taaaak ale czuję się wtedy jak bym miała sto tysiąc lat-zaczęliśmy się śmiać
-Dobranoc dziadku-uścisnęłam go ponownie i poszłam się położyć ale sen nie przychodził mi łatwo.
Myślałam o tym co się dziś wydarzyło.Nie wiem co myśleć o tym chłopaku ale wiem na pewno,że ma jakieś problemy a ja nie mam zamiaru w nich uczestniczyć.
Alex POV

Poprawiłem muszkę pod szyją gotowy na swoją zmianę w pracy.Dziś w kasynie było dość tłoczno i gorąco,przez co ludzie pchali się do baru jak dzikie zwierzęta,ale praca barmana przynosi mi wiele radości,a jej miejsce więcej gotówki.Kiedy czuję,że mam dobry dzień,ryzykuję i przeznaczam zarobione tu pieniądze na gry hazardowe.
Starannie i szybko wycierałem kieliszki ustawiając je na blacie baru.
-Siema-ktoś zaczął krzyczeć mi do ucha klepiąc mnie w ramię,przez co jeden z kieliszków wypadł mi z rąk rozbijając się na ziemi.
Odwracam się z zamiarem skopania dupy temu kretynowi,który mnie zaskoczył i widok osoby,na której zatrzymuję wzrok wcale mnie nie dziwi.
-Gabe!Idioto,z twojej winy potłukłem już 6 kieliszków w tym miesiącu-powiedziałem sprzątając szkło z podłogi
-Nie moja wina,że jesteś takim strachliwym ćwokiem!
-Ja po prostu nie chcę stracić roboty!Nie wszyscy mają tyle szczęścia co ty,żeby móc sobie pozwolić tylko na grę.Szkoda tylko,że to swoje szczęście wykorzystujesz w tak perfidny sposób!
-stary,no weź jakie szczęście?To raczej kwestia umiejętności!-zaczął się przechwalać
-Taa ja ci mówię,żebyś tylko uważał.Clein depcze ci po piętach,a szczęście zawsze kiedyś się wyczerpuje i kiedy twój limit na nie się skończy..to nawet ta twoją mądrość wielkości Manhattanu cię nie ocali




                                                                                                                   Alex

     
 
   

czwartek, 16 października 2014

Rozdział 7

Lucy POV

-Gabe,Gabe!-krzyczałam
-Gabe zwolnij zaraz spowodujesz wypadek!-ale chłopak chyba udawał,że mnie nie słyszy
-Jej no zobacz...jednak pamiętasz jak mam na imię?Przedtem nie przychodziło ci z łatwością-miał czelność jeszcze sobie z wszystkiego żartować
-Zwolnij cholera!Słyszysz?!-zaczęłam bić go po plecach i kopać nogami byle by tylko zwolnił.
Z łatwością mijaliśmy kolejne auta przed nami i teraz przejeżdżaliśmy przez las,skąd było jużcałkiem  blisko do mojego domu.
-Zatrzymaj się wysiadam!-krzyczałam wściekła
O dziwo chłopak mnie posłuchał i zwalniając powoli zjechał na pobocze.Natychmiast zeskoczyłam z motoru i zaczęłam okładać chłopaka  pięściami.
-Smerfetko zdecydowanie potrzebujesz psychologa-mówił spokojnie w ogóle nie wzruszony moim atakiem na jego osobę
-Obiecałeś,że nie będziesz wariował i co?!Jeszcze śmiesz nazywać mnie wariatką?-odpuściłam już sobie to rzucanie się na niego z pięściami,skoro i tak nic sobie z tego nie robi
-Po pierwsze nic nie obiecywałem,a po drugie nie nazwałem cie wariatką Lucy....może tak pomyślałem ale nie powiedziałem-uśmiechał się
-Nic o mnie nie wiesz,boję się jeździć szybko i nic ci do tego i jeśli proszę żebyśmy jechali wolno to miałeś jechać wolno!-odwracam się od niego i stanowczym krokiem zmierzam w kierunku mojego domu oczywiście cały czas towarzyszy mi deszcz
Gabe ignorując moje ckliwe wyjaśnienia jedzie powoli tuz obok mnie.
-Przepraszam-powiedział cicho,tak że ledwie to usłyszałam
Przyspieszyłam tępo zupełnie nie zwracając uwagi na jego słowa.Jeśli myśli,że tak łatwo mu odpuszczę to się grubo myli.
-Lucy,nie denerwuj mnie na litość boską  tylko wsiadaj na ten głupi motor-był wyraźnie wkurzony
Nie miałam mu już nic do powiedzenia,chciałam żeby zostawił mnie w spokoju i żeby mu to uświadomić wystawiłam w jego stronę środkowy palec.
Zaśmiał się-Smerfetko to było strasznie dziecinne
-Na co jeszcze do jasnej cholery czekasz?! Odjeżdżaj nie widzisz,że nie potrzebuje pomocy bezmózgich pajaców?A juć na pewno nigdy więcej nie wsiądę z tobą na ten motor.
Nagle mnie olśniło.Herriet mieszka bliżej niż ja.Jeszcze bardziej przyśpieszyłam i skręciłam w pierwszą boczna drogę za lasem
Ej Lucy a ty dokąd? -krzyczał za mną
-Co cię to obchodzi,spadaj!-odpowiedziałam mu głośno,żeby dobrze mnie usłyszał
Harriet POV
Siedziałam zakatarzona na kanapie pod cieplutkim kocem popijając gorącą herbatę z cytryną.Oglądałam teledyski na Esce jak zawsze gdy jestem chora.Teraz leci Rihanna ,,Only Girl".Uwielbiam wsłuchiwać się w jej barwę głosu,moim zdaniem jest świetną wokalistką.
Sielankę przerwało mi natarczywe dzwonienie do drzwi.Powoli wygramoliłam się spod koca,ubrałam kapcie i poszłam otworzyć drzwi.
Przed nimi stała Lucy....chyba to była ona.Wyglądał bardziej jak zmoknięta kupa nieszczęścia.Jej ubrania całkiem skleiły się z jej ciałem z włosów ściekała woda a twarz miała całą w rozmazanym makijażu.
-Dziewczyno,co ci się stało?-zaczęłam dopytywać przejęta jej stanem
-Sorry,że tak bez zapowiedzi zombie atakuje twój dom,ale musisz mnie wpuścić-zdjęłam z siebie przemoczona kurtkę i rzuciłam na podłogę
-Jestem chora,ale jeśli ci to nie przeszkadza,to jasne,zapraszam i tak już się wepchnęłaś
Lucy POV
-No i żeby się odczepił musiałam przyjść do ciebie i odczekać aż w końcu odjedzie-musiałam opowiedzieć Harriet całą tą historię związaną z Gebem od momentu,kiedy weszłyśmy do kasyna,aż po chwile obecną
-Czyli ten koleś nooo..Gabe?Cały czas za tobą łazi i nie chce się odczepić?A jest chociaż przystojny?-dopytywała
-Co?!Harriet ja ci tu mówię,że nie potrafię od niego uciec a tym pytasz czy jest przystojny?!
-No co?Może nie jest aż taki zły?
-Może być nawet Zac'em Efronem,co nie zmienia faktu,że przez kogoś takiego jak on można mieć tylko same problemy,a ja mam ich jak widać w nadmiarze
-Co?!Wygląda jak Zac Efron!Musisz mnie z nim poznać!-piszczała skacząc po kanapie
-Podobno jesteś chora?!I jedynie to usprawiedliwia twoje głupie myślenie,ok to ja już się będę zbierać-wstałam z kanapy zmierzając w stronę wyjścia

Łooocho dawno już nie było rozdziału ale w końcu JEST!
  
 

sobota, 4 października 2014

Rozdział 6

Lucy POV

Następnego poranka mój życiowy pech postanowił znów się uaktywnić.Zaspałam do szkoły a mój samochód jak na złość nie chciał odpalić.Nie pozostało mi nic innego jak biegnąć do szkoły pieszo.
Na korytarz wpadłam cała mokra.Moje czerwone conversy nadawały się już tylko do wyrzucenia.Wyglądałam jak zmokła kura.Szybko pobiegłam w stronę szkolnej toalety.Na szczęście pierwsza lekcja już się zaczęła i nikt na korytarzu mnie nie zobaczył.Ogarnęłam szybko moją twarz i włosy zombie.Nie chciałam pojawiać się w środku lekcji,więc postanowiłam,że pójdę dopiero na następną.Miałam jeszcze trochę czasu,żeby poprawić swój makijaż.
Przez resztę lekcji cały czas spoglądałam za okno,gdzie pogoda była nieugięta wobec mnie.Zdawało się,że mocniej już padać nie mogło.Do tego musiałam jeszcze zostać na dodatkowych zajęciach z dziennikarstwa,do których zmusiła mnie nauczycielka angielskiego.Po tym jak raz napisałam referat o środowisku stwierdziła,że taki talent nie może się zmarnować.Na zajęcia uczęszczałam tylko ja i Leo.I chodzi tutaj tylko dla tego,że jego matka jest nauczycielką,która to prowadzi i nie dała mu zbytnio wyjścia.Do tego moje kontakty z Leo są,dość dziwne.Kiedyś się we mnie podkochiwał a ja nieświadomie dałam mu kosza.Od tego czasu ostrożnie dobieramy tematy rozmów.
Po zajęciach okrutny los kazał mi znów wracać do domu na piechotę w deszczu.Harriet nie pojawiła się dziś w szkole,więc nie miałam z kim wrócić.
Miałam już dosyć mojego życia.Szłam w wolnym tempie nigdzie się nie śpiesząc.Jakoś nagle przestało mi już zależeć na tym jak wyglądam.Bardziej mokra być już nie mogłam.Co jakis czas rozpędzone auta oblewały mnie fala brudnej wody.
-Co ja takiego zrobiłam-zaczęłam krzyczeć do samej siebie.Kolejną ciężarówka znów mnie ochlapała.
-Cholera jasna!No nie!-miałam dosyć.Dlaczego to ja zawsze dostawałam po tyłku za nic
Usiadłam na chodniku i skuliłam się w kłębek.Musiałam się uspokoić inaczej zaraz rzucę się pod któreś z aut.Nagle do moich uszu dobiegł warkot motocykla,który nie przejechał dalej,tylko zatrzymał się tuż przed moimi nogami.
Podniosłam głowę i zobaczyłam przede mną Gabe'a
-Szczęście dziś ci sprzyja smerfetko,rycerz na...czarnym koni przyjechał cie ocalić!-zaśmiał się głupawo,co w jego wypadku było normą
-Szczęście?Jakie szczęście?!Krowy są bardziej szczęśliwsze ode mnie a i tak kończą jako hamburgery
-Nie rozumiem cię ...
-Ale wiesz co?Coś z rycerza to ty faktycznie masz!-uśmiechnęłam się sztucznie
-No jasne!Szlachetność,honor..uczciwość to może nie do końca-zaczął wymieniać po kolei
-Nie,masz zakuty łeb !-roześmiałam się
-Och,zraniłaś moje biedne uczucia..-powiedział płaczliwym głosem chwytając się w miejscu serca
-Ale ponieważ mam dziś dobry dzień...to nie odjadę obrażony zostawiając cie tutaj.Wsiadaj!
-Mam jechać z tobą na motorze?!-pytałam z niedowierzaniem
-Nie zrobię tego.Boję się-przyznałam szczerze
-Ja  nie gryzę ale,ale głodne wilki które mieszkają w tym lasku ?O nich nie mam tego samego zdania
-Jedziesz powoli i żadnych popisów-krzyknęłam wsiadając niezgrabnie na motor nie wiedząc do końca co mam zrobić z rękoma
-Radził bym ci się czegoś chwycić-burknął
Noo..no ale czego?
Nie czekając na moja reakcję chwycił szybko od tyłu moje ręce i oplótł je sobie wokół tłowia.Odpalił silnik i odjechaliśmy.
Nie zaprzeczę,że czułam się niezręcznie w tej sytuacji,ale jemu najwidoczniej w ogóle to nie przeszkadzało.Z drugiej strony mówiąc szczerze mogłam tak jechać na koniec świata.Mimo,że byłam cała mokra to było mi tak ciepło i miękko wtulając się w chłopaka.
-Yyy...Lucy?Lucy?!-wyrwał mnie z osłupienia
-Zaraz mnie udusisz,możesz mnie tak nie ściskać?
-Przepraszam,ja nie..nie chciałam to to tylko tak przypadkowo-zaczęłam gorączkowo się tłumaczyć
-Spokojnie nie wariuj tak-uspokoił mnie
Gabe znacznie przyśpieszył,nabierając niebezpiecznej prędkości,której tak się bałam