sobota, 13 września 2014

Rozdział 1

Lucy POV

-Dziadku wychodzę do szkoły!Nie zapomnij wziąć tabletek!-krzyknęłam na pożegnanie
-Moja kochana Lucy,jak zwykle zabiegana ale o wszystkim pamięta-powiedział swoim ochrypłym głosem wypuszczając dym fajki
Oswald był nałogowym palaczem,co nie sprzyjało jego przewlekłym chorobą płuc.Twierdził,że jak trzeba będzie to śmierć i tak po niego przyjdzie.
Przejęta dzisiejszym sprawdzianem odpaliłam moje srebrne audi i ruszyłam w stronę szkoły.Po drodze,jak zawsze zgarniam jeszcze Harriet moją najlepszą przyjaciółkę.
Stojąc pod jej domem już dobre 10 minut w końcu zobaczyłam roześmianą blondynkę biegnącą w kierunku mojego samochodu.Harriet jest typem szalonej dziewczyny,która niczym się nie przejmuje,ale ma jedną wadę.Zawsze się spóźnia.
-cześć Lu słyszałaś już super newsa?
-Nie...ale jestem pewna,że zaraz mnie oświecisz-powiedziałam wykazując moje zerowe zainteresowanie
-Dziś wieczorem jest impreza z nocowaniem u Britney!-piszczała z podekscytowania
Nie mogę,nie mam czasu.Obiecałam że pojadę z dziadkiem na zakupy.
-Oj no weź!To tylko dziadek,jutro pójdziecie na zakupy
-Tylko dziadek?!Harriet przecież wiesz że to mój jedyny żyjący krewny
-Ok w takim razie ja go zapytam,jestem pewna,że jeśli dowie się o co chodzi na pewno pozwoli ci iść.Lucy Castle zawsze byłaś strasznym cykorem i nic tego nie zmieni.
Po ciężkim dniu w szkole czekała mnie jeszcze prac w barze Street gdzie jestem kelnerką.nie jest on daleko od szkoły.przez co od razu kończąc lekcje mogę tam jechać.Samochodem trwa to zaledwie 5 minut.Uroki małego miasteczka Hanford.Pozornie nie dostrzeżesz tu żadnego niebezpieczeństwa,lecz są tu zaułki,w których nie znajdziesz nic prócz problemów związanych z tamtejszymi kasynami.
Oczywiście ja,jak to ja Lucy,nad która ciąży życiowa klątwa codziennie muszę przechodzić tamtędy do pracy.Bar został założony w miejscu gdzie oczywiście alkohol i jedzenie sprzedają się najlepiej w tym wypadku na końcu słynnego zaułka hazardu.Wiedziałam na co się piszę zatrudniając się tam ale nie miałam wyjścia.Emerytura mojego dziadka nie wystarcza na utrzymanie domu,a po niewyjaśnionej śmierci moich rodziców....było już tylko gorzej.
Prace w Street kończę o 19 gdy zapada już zmrok.Codziennie wychodzę stąd modląc się o to by nie natrafić na jakąś bójkę przed kasynem.Pare razy zdarzyło mi się być świadkiem jak policja musiała interweniować by pewien mężczyzna nie został pobity na śmierć.Mimo to policja jest tu rzadkością,
wiedzą co wyprawia się w tym zaułku ale są zbyt leniwi by raz na zawsze zrobić z tym porządek w Hanford.
Kiedy przyjechałam do domu zastałam pod drzwiami Harriet z sukienkę która obiecała mi pożyczyć
weszłyśmy do środka i szybko zaczęłyśmy szykować się na imprezę.
Dwie godziny później wyglądałyśmy z Harriet jak dwie księżniczki wyrwane z jakiejś baśni.
Moja przyjaciółka ma wiele zainteresowań,najprzydatniejszym jest jej znakomita znajomość trendów w modzie.Potrafi nawet z ogra zrobić jednorożca.
Przejrzałam się w lustrze.Moje ciemne lekko kręcone włosy opadały na ramiona.Sukienka Harriet była idealna,była z koronkowego materiału i miała miętowy odcień.Zrobiłam jeszcze lekki makijaż i byłam gotowa.Harriet tez wyglądała niczego sobie.Włosy upięła w staranny kok.Miała na sobie obcisłą,czerwoną i moim zdaniem trochę za krótką czerwoną sukienkę.Obie włożyłyśmy czarne szpilki i zrobiłyśmy sobie jeszcze selfie na pamiątkę.Kiedy miałyśmy już wychodzić z drzwi zaczęło dobiegać głośne pukanie.  
   
                                                                                 
                                                           

                           

Rozdział przejściowy ale konieczny myślę że nie wyszedł aż tak źle.
W następnych będzie też opisane życie z perspektywy Gabe'a .
Kolejne rozdziały będę starała się dodawać co trzy,cztery dni. 
Jeśli choć trochę ci się spodobało zostaw komentarz,to motywuje ;*

2 komentarze: